środa, 11 czerwca 2008

Dziś w nocy potwor wlazł mi na twarz…. Obudziłam się gdy jedną nogą zaczepnie stukał Mnie w nos, pozostałe siedem rozbiegło się po twarzy… od momentu przebudzenia do zorientowania się co tak naprawdę siedzi na mnie minęło kilka zbawczych sekund które wystarczyły bym ruchem reki zrzuciła go i podniosła się z łóżka…. Gdybym obudziła się ze świadomością tego co tak naprawdę przyszło mnie odwiedzić zapewne nie pisałabym tej notki bo po zejściu na zawał byłoby to raczej trudne…. Tak czy inaczej pozbycie się go z twarzy nie było jednoznaczne z uśmierceniem tego stwora który teraz siedział sobie na łóżku i patrzył na mnie z mordem w oczach. Sytuacje pogarszał fakt że Franek obrażony na mnie po wieczornej kłótni spowodowanej odmiennymi zdaniami w kwestii podrapania moich rąk spał spokojnie na fotelu i w dupie miał nieproszonego gościa… Sprawę zakończyła dopiero 5 książka która lecąc przez cały pokój w końcu go trafiła… Małe dziecko w takich chwilach idzie do pokoju rodziców przytula się do mamusi i próbuje odzyskać spokój… dorosłość niestety każe nam radzić sobie z takimi sytuacjami bez pomocy innych… Bilans nocy: kłótnia z lokatorką która uważa że 3 w nocy nie jest idealną porą na odkurzanie ( a jak ja mam niby kurwa spać w pokoju w którym w każdym kącie może siedzieć kolejne obrzydlistwo?), wypalone 2 paczki fajek, ból pleców od spania w fotelu (kto by wrócił do łóżka w którym miały miejsce takie wydarzenia?) zmęczenie w chuj, rozpierdol emocjonalny po snach pełnych potworów łażących po całym ciele i stan psychiczny kwalifikujący się pod leczenie ambulatoryjne… zaraz mam zaliczenie… myślicie że zdam? Jeśli tylko trafię na pytanie o Freuda, psychoanalizę i stany lękowe to pewnie na 5… w końcu praktyka lepsza od teorii…

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

to był pajonk o imieniu witek co ma osiem ronk znaczy witek i jak się ostro najebie to chodzi jak pająk!